niedziela, 13 grudnia 2015

O, śmierci! Nie ma już dla ciebie miejsca w naszym świecie...

W książce Andrzeja Szczeklika Katharsis. O uzdrowicielskiej mocy natury i sztuki, którą wszystkim szczerze polecam, znalazłem wyjątkowo trafny osąd na temat, jak we współczesnej "kulturze masowej", a także w myśleniu i rozmowach pochłoniętych codziennością tzw. "zwykłych ludzi" funkcjonuje dziś temat śmierci. Cytuję ze stron 106 i 107 wydania z 2005 roku (Kraków, Wydawnictwo Znak):

„Dla śmierci nie ma dziś miejsca w świecie, który zachorował na wieczną młodość. Choć do znalezienia eliksiru młodości jeszcze nam daleko, to śmierć już wyparliśmy z naszych myśli, poza świadomość. Odmawiamy jej prawa bytu. O śmierci się nie mówi. Nie wspominamy jej imienia, jak dzieci, które lękają się czasem wymówić słowo, podejrzewając, iż przywołają w ten sposób niechcianą rzecz do istnienia. Puste jeszcze, niewypełnione świadectwa zgonu stemplujemy pieczęcią: "Unieważnione". I nawet cmentarze nasze pozbawiamy tożsamości; przypominają zwykłe pola, na których w rzędach umieszczamy groby.
Nie zawsze tak było. W średniowieczu i w wiekach późniejszych śmierć była obok człowieka, szła z nim przez życie. Wszystko ją przypominało: epidemie, publiczne egzekucje, kondukty pogrzebowe kroczące przez miasta i wsie kilka razy dziennie. Śmierć była stałym gościem sowizdrzalskich opowieści, jarmarcznych teatrzyków, klasztornych nauk o "dobrym umieraniu", uczonych dysput i rozpraw. Pamięć o tym, że wszyscy umrzemy, nie podlegała erozji. Człowiek, będąc podwójnie zadomowionym - w ziemi i w niebie - wiedział, że do najwyższego domostwa, gdzie Ktoś na nas czeka, droga wiedzie przez śmierć, "ostatnią wspinaczkę kominem skalnym". I nie ukrywano przed umierającym, że zbliża się zgon, on sam dobrze o tym wiedział, ogarniał nadchodzącą śmierć, tak jakby przez to doświadczenie już kiedyś przeszedł. Akt śmierci był samorealizacją człowieka."

Na potwierdzenie prawdziwości ostatniej tezy autora przytoczę słowa modlitwy przy konającym, które znajdujemy w książeczce z obrzędami sakramentu namaszczenia chorych, a których nie mam często odwagi wprost wypowiadać, zwłaszcza w obecności cierpiącej rodziny konającego: "Duszo chrześcijańska, zejdź z tego świata w imię Boga Ojca wszechmogącego, który cię stworzył; w imię Jezusa Chrystusa, Syna Boga żywego, który za ciebie cierpiał; w imię Ducha Świętego, który na ciebie zstąpił. Obyś dzisiaj spoczęła w pokoju i zamieszkała na świętym Syjonie z Najświętszą Boga Rodzicielką, Dziewicą Maryją, ze świętym Józefem i ze wszystkimi Aniołami i Świętymi Bożymi."

W następnym poście przedstawię stanowisko Andrzeja Szczeklika, lekarza, artysty i - w pełni zasługuje on na ten tytuł - filozofa, które zajmuje wobec cierpienia i eutanazji.

piątek, 9 stycznia 2015

Modlitwy w 3, 9, 30 i 40 dzień po śmierci - skąd taka praktyka?

Jest zwyczaj zamawiania Mszy św. lub specjalnych modlitw w ileś dni po śmierci. Skąd to się bierze? Czy te dni są szczególnie ważne?
Msza św. w 30 dzień po śmierci, to praktyka wynikająca z tradycji katolickiej. Trzeci, dziewiąty i czterdziesty dzień po śmierci wiąże się z prawosławnymi wierzeniami o losach duszy i jej drodze, jaką pokonuje z doczesności do wieczności.

W prawosławiu wierzy się, że dusza po opuszczeniu ciała przez dwa dni jest wolna i może odwiedzać miejsca, które były jej drogie za życia ziemskiego. Trzeciego dnia natomiast przechodzi przez legiony duchów złych, które zatrzymują ją i ujawniają przeróżne grzechy, do których przecież same ją nakłoniły. Stosownie do różnych doświadczeń, istnieje dwadzieścia takich zatrzymań, zwanych mytarstwami. Na każdym z nich rozliczany jest inny grzech; po pokonaniu jednej zapory dusza przechodzi do następnej. I wyłącznie po przejściu wszystkich, może kontynuować swoją drogę. Dzieje się to trzeciego dnia, dlatego wtedy należy się szczególnie za duszę modlić.

Po pokonaniu mytarstw i oddaniu pokłonu samemu Bogu, dusza przez 37 dni odwiedza niebiańskie krainy i piekielne czeluści, jeszcze nie wiedząc gdzie pozostanie i dopiero 40 dnia wyznacza się jej miejsce przebywania, aż do zmartwychwstania umarłych.
Ważny jest również dzień 9 po śmierci. Do tego dnia dusza poznaje raj, a w pozostałe dni - piekło. Dlatego też wskazane są szczególne modlitwy za duszę dziewiątego dnia. Tyle prawosławna tradycja.

W katolickiej nauce o rzeczach ostatecznych nie mamy tak dokładnie "rozpisanego grafiku", co i którego dnia po śmierci dzieje się z duszą. Obca jest nam idea sądzenia nas przez duchy czyste (Aniołów) i upadłe (demony). Wiemy tylko, że po śmierci dusza staje przed Bożym Sądem szczegółowym, na którym widzi całe swoje życie, dobro i zło, które uczyniła, i zapada decyzja: niebo, piekło lub czyściec, dokąd dusza natychmiast się udaje. Tradycja odprawiania Mszy św. w 30 dzień po śmierci wydaje się mieć korzenie biblijne, bo przez 30 dni właśnie trwała żałoba Izraelitów po Mojżeszu. Być może jest to też jakieś nawiązanie do zwyczaju odprawiania Mszy gregoriańskich. Jest ich przecież 30 - po odprawieniu ostatniej dusza powinna przejść do nieba. Jeśli zaś nie odprawia się 30 Mszy św. gregoriańskich, to przynajmniej 30-dniowe modlitwy za zmarłego kończy się ofiarowaniem Mszy św. Stąd zapewne zwyczaj Mszy św. w 30 dzień po śmierci.

Dlaczego warto się modlić za zmarłych? Jaki jest sens takich modlitw?
To temat szeroki. Po pierwsze, zachęca nas do tego słowo Boże zawarte w Piśmie Świętym. Po drugie - Tradycja Kościoła i świadectwa osób świętych, którym objawiały się dusze czyśćcowe prosząc o modlitwę. One same pomóc już sobie nie mogą. Czas zdobywania zasług dla nieba, zdobywania świętości, skończył się wraz ze śmiercią. Pozostaje odpokutować za zło popełnione za życia i pokuta ta dokonuje się właśnie w czyśćcu. Jest to rodzaj długu, który trzeba spłacić. I tak jak w naszej rzeczywistości ktoś może spłacić czyjś dług, (wziąć choćby częściowo spłatę na siebie), tak samo my możemy pomóc spłacać długi zmarłych pokutujących w czyśćcu. Wyrównujemy za zło ich grzechów dobrem, które czynimy w ich intencji. Może to być dobry uczynek, modlitwa, post, a najbardziej - Ofiara Mszy św. Wyrównujemy w ten sposób "bilans" dobra i zła na świecie, naprawiamy naszym dobrem to, co zostało zepsute przez zło grzechów. Tak mniej więcej to działa...