piątek, 23 listopada 2012

Co zrobić, by nie zaskoczył nas Koniec Świata?


Ewangelie ostatnich dni roku kościelnego przedstawiają uczniów pytających Jezusa o ostateczne zwycięstwo Boga nad światem rozumianym jako miejsce niesprawiedliwości, bezbożności, zła i cierpienia. W odpowiedziach Jezusa na temat dni ostatnich mieszają się zapowiedzi zarówno końca Epoki Starego Prawa, zburzenia Jerozolimy (zanim przeminie to pokolenie) jak i końca świata, gdy Syn Człowieczy powróci w chwale z orszakiem Aniołów i Świętych. Opisy strasznych wydarzeń temu towarzyszących, gdy „moce niebios zostaną wstrząśnięte”, nie są może naszymi ulubionymi fragmentami Ewangelii, ale spróbujmy zrozumieć, że także one niosą pociechę i ocalenie. Dla Żydów bowiem zburzenie Jerozolimy przez Rzymian w roku 70 po Chrystusie, było istnym Końcem Świata. Ostrzeżenia Jezusa, by ten, kto będzie na dachu, nie schodził, kto w polu – nie wracał do miasta, uratowały wielu. Gminy chrześcijańskie znając prorockie zapowiedzi zniszczenia świętego miasta w porę ratowały się ucieczką, przez co wielu chrześcijan ocaliło swe życie. Przed nami jeszcze co najmniej dwa „końce świata”. Dla każdego z nas indywidualnym końcem świata będzie moment śmierci. Ten świat wtedy dla nas przeminie, potem nastąpi Sąd Boży szczegółowy, gdy zobaczymy swe życie w świetle Bożej miłości i Jego planów, które realizowaliśmy, bądź się im sprzeciwialiśmy. A może ten dzień i godzina, o której nie wie nikt, prócz Boga Ojca, zastanie nas żywymi, może za życia jeszcze zaskoczy nas widok przychodzącego Pana… Tak czy inaczej – co wtedy robić? Jak się zachować? Jak nie ulec panice i lękowi?
+
Pierwsze, co radzi Chrystus, to czuwać, być przygotowanym. Co to znaczy? To proste. Jeśli przez chrzest umarliśmy dla grzechu, a żyjąc w łasce Bożej jesteśmy w łączności, komunii z Jezusem, to już jesteśmy zbawieni, nie musimy lękać się śmierci, ponieważ po niej będziemy z Jezusem przechadzać się po rajskich ogrodach, złotych ulicach wiecznego Jeruzalem, ucztować z najbliższymi, z którymi musieliśmy się rozstać przez śmierć, a którzy osiągnęli zbawienie… Różnie sobie wyobrażamy niebo, najważniejsze, że będziemy tam szczęśliwi.
+
Po drugie, Jezus każe odczytywać „znaki czasu”. To po nich mamy rozpoznać, że dzień ten jest blisko, aby nas nie zaskoczył jak złodziej w nocy. Co to za znaki? Powszechne odejście od Boga, zepsucie moralne, prześladowanie chrześcijan. Czy należą tu również zjawiska kosmiczne i przyrodnicze? Trzęsienia ziemi, osłabienie blasku księżyca, zaćmienie słońca, „spadające” gwiazdy? Trudno powiedzieć, gdyż równie dobrze można rozumieć te opisy alegorycznie, np. kryzys gospodarczy jako zachwianie podstawą egzystencji całych narodów, jak trzęsienie ziemi jest zachwianiem "fundamentów świata". Tak czy inaczej znaki te mają być zapowiedzią, ale i mobilizacją – jeśli widzę, że to się dzieje, nie mogę pozostać w stuporze obojętności, muszę działać, pojednać się z Bogiem, z bliskimi, modlić się o ocalenie życia, przede wszystkim tego wiecznego. Także Anioł Stróż każdego człowieka może wyświadczyć łaskę pewnych znaków pouczających o zbliżającej się śmierci.
+
Po trzecie, jeżeli widzimy, że wybiła ostatnia godzina naszego bytowania na tym łez padole (albo, że nadszedł Koniec Świata), to w ostatnich sekundach życia: wzbudź w sercu żal za wszystkie swoje grzechy, którymi zasmuciłeś dobrego Boga i proś Jezusa o miłosierdzie nad sobą. Łaska Boża jest do zbawienia koniecznie potrzebna! Normalnie, gdy jest czas i możliwość, należy wezwać kapłana, który udzielając rozgrzeszenia i sakramentów przywróci grzesznikowi stan łaski. Lecz gdy nie ma czasu, stan łaski może być przywrócony właśnie przez doskonały, tzn. z miłości do Boga, żal za grzechy.
+
Warto już od dziś omadlać godzinę swojego końca na tym świecie. Oddawać się w opiekę Chrystusa i Matki Najświętszej. Szlachetną rzeczą jest modlić się o dobry koniec dla swoich bliskich i zadbać, aby nie zabrakło im posługi kapłańskiej w ostatnich godzinach życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz