poniedziałek, 7 listopada 2011

Jak asystować przy śmierci?

Przechodzenie z tego świata do wieczności to trudny moment dla rodziny i najbliższych, ale najtrudniejszy dla samego umierającego, który zwykle odczuwa strach przed nieznanym, często cierpienie i ból, a prawie zawsze – dojmującą samotność, ponieważ nawet otoczony osobami najbliższymi, wchodzi w śmierć sam, pozostawiając żyjących tu na ziemi. Dziś często nasi bliscy odchodzą w szpitalach, zwykle zaopatrzeni przez szpitalnych kapelanów sakramentami na drogę do wieczności. Nie zawsze mamy wtedy możliwość im towarzyszyć. Zdarza się jednak, że ktoś z najbliższych umiera w domu, po długiej chorobie lub po prostu ze starości tracąc siły. Jak się wtedy zachować? Co robić?

Odpowiedzialność i troska o zbawienie człowieka, które w ogromnej mierze zależy od ostatnich chwil życia, spoczywa nie tylko na kapłanach, ale szczególnie w tym momencie na najbliższej rodzinie – współmałżonku, dzieciach, rodzicach, innych krewnych, a nawet sąsiadach, jeśli umierający jest samotny. Należy uczynić wszystko, co w naszej mocy, aby przechodzenie do wieczności było naprawdę celebrowane w ostatnich dniach lub godzinach życia. Ważna jest przede wszystkim obecność, towarzyszenie kogoś bliskiego. Aby złagodzić uczucie lęku, dobrze jest trzymać umierającego za rękę, podtrzymywać spokojną rozmowę przetykaną aktami strzelistymi (np. Jezu, ufam Tobie; Jezu, zmiłuj się nade mną; Jezu, pomóż mi; można odmówić akt żalu za grzechy), prowadzić powolną modlitwę, np. różaniec, koronkę do miłosierdzia Bożego, litanię do Najśw. Serca P. Jezusa, do Matki Bożej, do Wszystkich Świętych, modlitwy o dobrą śmierć, modlitwy przy konających… Jeżeli nastąpiła utrata przytomności, modlimy się głośno lub głośno wymawiamy akty strzeliste. Niezwykle istotne jest umieszczenie w zasięgu wzroku lub włożenie do ręki umierającego, zwłaszcza gdy odchodzenie dokonuje się wśród cierpienia, krzyża z widoczną figurą ukrzyżowanego Chrystusa. Warto zapalić gromnicę, poświęconą świecę woskową, którą człowiek otrzymuje pierwszy raz podczas swego chrztu. Widząc jej światło konający doznaje pociechy, że nie odchodzi z tego świata w nicość i ciemności, ale że wychodzi naprzeciw Boga, który jest pełen światła i miłosierdzia. Samo jej zapalenie mówi też: Boże, przez chrzest stałem się Twoim dzieckiem, obroń mnie w tej godzinie od zła i niebezpieczeństw (od gromów – stąd nazwa „gromnica”) mojej duszy i ciała.

Jeśli tylko jest to możliwe, to niezależnie od pory dnia czy nocy należy wezwać kapłana, który udzieli odpustu zupełnego na godzinę śmierci, namaści świętymi olejami i zaopatrzy Wiatykiem – Komunią św. na odejście z tego świata. Jeżeli tego nie uczyniliśmy, a nastąpiło nagłe pogorszenie stanu zdrowia i chory trafia do szpitala, przy czym jego życie jest realnie zagrożone, należy zainteresować się, czy jest na terenie szpitala obecny kapelan i wezwać go. Może się okazać przy nieobecności kapelana, że trzeba go będzie (lub innego księdza np. z pobliskiej parafii) telefonicznie wezwać lub nawet po niego pojechać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz